Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chcą odbudować spalony dom w Podolanach. Potrzebują pomocy

Bogumił Storch
Bogumił Storch
Krycowie starają się go odbudować po pożarze, ale brakuje im na to pieniędzy
Krycowie starają się go odbudować po pożarze, ale brakuje im na to pieniędzy Bogumił Storch
Anna i Jan Krycowie z Podolan k. Kalwarii Zebrzydowskiej, emerytowani rolnicy, latami remontowali stary dom, by w godnych warunkach mogli w nim mieszkać z córką oraz synem. Gdy kilka miesięcy przed pożarem dowiedzieli się, że w dodatku zostaną dziadkami, byli bardzo szczęśliwi. Wtedy doszło do pożaru.

- Wpakowaliśmy w dom dosłownie każdą złotówkę, z trudem zaoszczędzoną, ale wiedzieliśmy, że to dla siebie robimy - wzdycha pani Anna.

Gdy dom był już gotowy, spotkało ich ogromne nieszczęście. Do pożaru doszło 22 lipca tego roku. Najpierw palić zaczęło się pod sufitem. Ogień szybko rozprzestrzenił się na poddasze, trawiąc dach. Domownikom udało się bezpieczne opuścić budynek tylko z tym, co mieli na sobie. Całą resztę pochłonął ogień.

- Było około godz. 19. Najpierw dwa razy wywaliło nam korki. Zawołałam od razu brata i zadzwoniłem po narzeczonego, którego nie było w domu - opowiada Małgorzata Kryca, córka właścicieli domu. Była już wtedy w zaawansowanej ciąży.

- To chyba nasze maleństwo nas uratowało, bo jego kopnięcie sprawiło, że odruchowo podniosłam głowę do góry i dopiero wtedy zobaczyłam gęsty dym - opowiada młoda kobieta. - Krzyknęłam do rodziców, żeby uciekali, zdążyłem jeszcze zabrać klucze od auta, torebkę z dokumentami, telefon i wybiec na zewnątrz - opowiada Małgosia. Dzięki przytomnej reakcji uratowała bliskich, jak potem przyznawali strażacy. Dosłownie sekundy dzieliły bowiem domowników od zaczadzenia.

Nikt nie został ranny, ale szybko okazało się, że cała rodzina nie będzie miała gdzie mieszkać.

„Budynek został zniszczony poprzez zwęglenie elementów konstrukcyjnych dachu i sufitu” - tak brzmiała ekspertyza strażaków.

Ostatecznie Powiatowy Nadzór Budowlany z siedzibą w Wadowicach zdecydował, że cały budynek musi być wyłączony z użytkowania do czasu naprawienia szkód.

- Jedyną dobrą informacją jest to, że nie trzeba było go całego wyburzać, czego od początku najbardziej się obawialiśmy - przyznaje pani Anna.

- Ale i tak, żebyśmy mogli znów się do niego wprowadzić, potrzebny jest gruntowny remont, a praktycznie odbudowa - dodaje jej córka.

Pani Anna po pożarze dostała zawału, nie chce też wracać do zrujnowanego budynku do czasu aż ten nie zostanie odbudowany.

- Nie może patrzeć na zniszczenia. Ma uraz. Niedawno w innym pożarze zginął jej rodzony brat, stąd ten zawał. Ona panicznie boi się widoku osmalonych ścian - opowiada Małgosia.

Rodzina pozbawiona dachu nad głową od kilku miesięcy mieszka u ojca przyszłego męża Małgorzaty, w Biertowicach, w pow. myślenickim. Jest już też z nimi mała Nadia, którą Małgorzata urodziła po pożarze.

Syn Anny i Jana, Tadeusz, przeprowadził się do swojej dziewczyny.

Każdego dnia młodzi jeżdżą do Podolan i próbują ze zgliszczy odtworzyć swój dom. Chcą wrócić tu na stałe, spędzić w nim tegoroczne święta. Nie będzie to jednak łatwe.

- Koszty są ogromne, ponad nasze siły i możliwości - rozkładają bezradnie ręce Anna i Jan.

Rodzina nie dostała ani złotówki z ubezpieczenia. - Mieliśmy ubezpieczenie, jako gospodarstwo rolne, odciągano nam składki przez lata. Nie wiedzieliśmy jednak, że dzieląc działki pomiędzy nas i dzieci gospodarstwo zmniejszy się do hektara, a wtedy ubezpieczenie rolnicze już nie obowiązuje. Takie przepisy - wzdycha pan Jan.

Swoją pomoc obiecała gmina. Pogorzelisko wizytował burmistrz Augustyn Ormanty. Na koszt gminy wywiezione zostały stąd odpady z pożaru. Rodzinie przekazano 6 tys zł. na remont dachu i 7 tys. zł na nową instalację elektryczną.

To jednak zdecydowanie za mało. Potrzeba jeszcze ok. 20 tys. Rolnicze renty starszego małżeństwa nie przekraczają 1 tys. zł.

- Jako sąsiedzi i lokalna społeczność staramy się ich wspierać. Zbieramy nie tylko pieniądze. Potrzebne jest też np. wyposażenie domu, meble, sprzęt AGD i materiały budowlane - wylicza sołtys Podolan Halina Kaźmierczak.

Chcących pomóc rodzina prosi o kontakt na numer tel. 796 964 969 lub wpłatę na konto 26 1240 4214 1111 0010 8701 1057

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Chcą odbudować spalony dom w Podolanach. Potrzebują pomocy - Gazeta Krakowska

Wróć na wadowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto