Udało nam się dotrzeć do rodziny zmarłego mężczyzny. Jak się okazuje, razem z panem Henrykiem z ogniem walczył jego 23-letni syn Łukasz. To na jego rękach zmarł ojciec! Relacja młodego chłopaka jest wstrząsająca.
Na łąkach w pobliżu jednego z zakładów w Gierałtowicach wybucha pożar. Ogień rozprzestrzenia się z sekundy na sekundę, zmierzając wprost w kierunku firmy. Pan Henryk, który pracuje jako ochroniarz w tym miejscu, razem z synem ruszają, by powstrzymać żywioł. - Tata złapał za gaśnicę, ale płomienie były za wysokie - wspomina Łukasz. - Co gorsza, zajął się skład opon. Wtedy nie mieliśmy już szans.
W drodze jest już straż pożarna. W powietrzu unosi się smolisty dym. W pewnym momencie pan Henryk upada na ziemię. - Padłem na kolana. Ojciec nie oddychał. Zacząłem go reanimować - wzdycha 23-latek. - Nie udało mi się...
Zobacz także: W kilka chwil stracili dorobek życia
Dopiero podczas sekcji zwłok wyszło na jaw, że pan Henryk doznał rozległego zawału serca. - Oddał życie za firmę, którą ochraniał. Był wyjątkowym człowiekiem - dodaje syn zmarłego 53-latka i spuszcza wzrok.
Pan Henryk był jedynym żywicielem sześcioosobowej rodziny. Pomagał też córkom w wychowaniu dzieci. Mieczysław Składnik z firmy Komes obiecuje, że nie zostawi rodziny bez pomocy. - Chcemy zaznaczyć, że pan Henryk zginął w pracy. To ułatwi wypłatę odszkodowania - zaznacza Składnik.
Piroman nadal jest wolny.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: "Kibole z sąsiedniego osiedla polowali na mojego syna"
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?