Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tak twarda propaganda Kremla dociera pod małopolskie strzechy. Pod Andrychowem skłóciło to rodzinę

Bogumił Storch
Bogumił Storch
Kłamstwa w internecie to część wojny informacyjnej- ostrzegają eksperci
Kłamstwa w internecie to część wojny informacyjnej- ostrzegają eksperci flickr.com/Christoph Scholz/Public
Wielopokoleniowa rodzina ze wsi pod Andrychowem od kilku tygodni ze sobą nie rozmawia. Jej członkowie pokłócili się o wojne na Ukrainie. Młodsi uważają, że to wina Putina, starsi powtarzają natomiast rosyjską propagandę. Jakim cudem? Sprawdziliśmy jak kłamstwa agresora trafiają także pod małopolskie strzechy.

"Rosjanie obronili elektrownię przed ukraińskimi dywersantami i uratowali ludzi!", "Banderowcy na Wołyniu mordowali Polaków a teraz to samo robią z Rosjanami", "Amerykanie razem z Ukraińcami i polskim rządem produkowali na Ukrainie koronawirusa! Trzeba ich było powstrzymać a teraz naszych wyzwolicieli od kłamstw o covidzie zachód niszczy sankcjami!".

Te oczywiste kłamstwa (nie ma żadnych zweryfikowanych dowodów, by głoszono tezy miały jakiekolwiek oparcie w rzeczywistości) można usłyszeć w kontrolowanych przez władze Rosji mediach (inne już tam nie działają lub je uciszono). Ale nie tam usłyszał je Andrzej, mieszkaniec małej wsi koło Andrychowa. Na jego prośbę nie podajemy nazwiska naszego rozmówcy i nazwy miejscowości, w której mieszka.

Wykrzykiwał to mój 70-letni ojciec, gdy z całą rodziną oglądaliśmy wiadomości w telewizji o tym, co się dzieje na świecie. Byłem w szoku, bo ojciec nigdy nie miał prorosyjskich poglądów, raczej prawicowe i jest patriotą, nawet świętował 3 maja za PRL, przez co miał kłopoty w pracy. Aż tu nagle jakby coś go opętało

opowiada nasz rozmówca.

Andrzej sam poprosił nas byśmy nagłośnili to, co spotkało jego rodzinę. Bo takich przypadków może być znacznie więcej.

Od tamtego czasu ojciec kolację i obiady jada sam w swoim pokoju i się do nas prawie nie odzywa, bo mamy inne zdanie niż on. Matka płacze, bo on nigdy wcześniej się tak nie zachowywał

mówi jego syn.
Ojciec Andrzeja dwa lata temu dostał w prezencie, na rocznicę ślubu, od wnuków smartfon z dostępem do internetu. Wnuczka założyła mu tam konto na Facebooku, które senior szybko nauczył się obsługiwać. Lajkował "patriotyczne" strony na Facebooku i pisywał do znajomych oraz członków rodziny a na stronie Youtube oglądał filmiki o traktorach, które od dziecka były jego pasją.

Bardzo polubił internet i ciężko go było do telefonu oderwać

opowiada jego syn.
Andrzej po tym, jak pokłócił się z ojcem o wojnę na Ukrainie zaczął, jak mówi, swoje małe śledztwo.
- Podpytałem ojca skąd usłyszał te bzdury a on mi na to, że wszyscy jego znajomi na Facebooku to wiedzą. Po kryjomu przejrzałem więc Facebooka na telefonie ojca. Okazało się, że większość "znajomych" mojego ojca to jakieś fałszywe konta z kradzionymi gdzieś z sieci zdjęciami i zamieszczające na Facebooku tylko linki do jakiś podejrzanych stron - opowiada.

Syn emeryta prześledził wpisy kremlowskich trolli

Trzech takich komentowało na przykład na profilu nieznanego mi wcześniej Radia Jutrzenka, które miało być radiem upamiętniającym Powstanie Warszawskie a patriotyzm to czuły punkt mojego ojca. Tam znalazłem podobne lub nawet te same treści w komentarzach do tych, które tata wykrzykiwał przy rodzinnym posiłku

mówi.

Gdy propagandowych sloganów z Kremla na profilu tego radia było coraz więcej, administrator zablokował możliwość częściowo dodawania komentarzy.

Powinniście ostrzec ludzi przed takimi mediami jak to radio, one tylko ludziom piorą mózgi

prosi nas Andrzej. - Ja na razie ukryłem profil ojca i swój w mediach społecznościowych. Boję się ataku hejterów - dodaje.

Polskie Radio Armii Krajowej "Jutrzenka" im. gen. "Grota" Stefana Roweckiego, które ma jedynie niewielki zasięg na terenie Mazowsza stało się znane mieszkańcowi małopolskiej wsi dopiero po tym, jak polecać je zaczęły tzw. trolle. Wszystko wskazuje jednak na to, że samo mogło paść ich ofiarą. Nie do końca jednak nie ze swojej winy.

Wszystko zaczęło się od tego, że radio nadało audycję, gdzie tłumaczono, że Rosja została sprowokowana przez Ukrainę. Wyemitowało też fałszywe informacje o działaniu w Ukrainie laboratoriów biologicznych. O sprawie poinformował „Dziennik Gazeta Prawna”. W efekcie do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wpłynęła skarga na nadawany przez Jutrzenkę program, w którym podkreślono propagowanie prokremlowskiej propagandy.

Radio Jutrzenka na swojej facebookowej stronie opublikowało wyjaśnienie i przeprosiny pod adresem słuchaczy, przyznając, że audycja została wyemitowana „przez niedopatrzenie”, zespół zaś nie zgadza się z tezami wyemitowanego programu. To właśnie pod tym postem uaktywniły się prokremlowskie trolle z tezą "ocenzurowali przekaz ujawniający prawdę o agresji zachodu na Rosję". I stamtąd te treści trafiły m.in. do smartfonu ojca Andrzeja spod Andrychowa.

Zmartwiony jest tym Paweł Badzio, prezes Radia Jutrzenka, który podał się do dymisji, jak zaznacza, w proteście przeciwko niekontrolowanemu wpływowi właścicielskiemu na program i teraz czeka na posiedzenie wspólników, które przyjmie rezygnację. Tłumaczy, że kontrowersyjny materiał nie powstał w tej stacji. Wskazuje, że była to internetowa audycja, którą radio tylko udostępniło w paśmie, nad którym kontrolę ma tylko właścicielka radia. Pierwszym właścicielem był powstaniec warszawski, Andrzej Cielecki. Od jego śmierci (2016 r.) większościowym udziałowcem i właścicielką jest żona, Elżbieta.

Frustrujące jest, że do emisji w naszym radiu dostał się materiał kłamliwy i zapewne cynicznie spreparowany przez autorów

mówi Badzio.

Fake newsy trafiły tu, jak ustaliliśmy, z kanału na Youtube, który prowadzi Andy Choinsk, nadający z USA pod polsku. Emituje tu materiały m.in podważające informacje o pandemii koronawirusa a kilka dni temu pojawił się tam np. materiał o "kompromitacji Bidena", prezydenta USA. Nie udało się nam skontaktować z Choińskim.

Prorosyjska propaganda stanowi coraz poważniejszy problem

W polskich mediach społecznościowych aktywnych jest teraz blisko 10 tys. kont dystrybuujących prorosyjskie dezinformacje - wynika z analizy Instytutu Badania Internetu i Mediów Społecznościowych. - W działaniach informacyjnych wymierzonych w Polskę widać próbę wykorzystania mediów do destabilizowania sytuacji społecznej – ostrzega rzecznik Ministra Koordynatora Służb Specjalnych Stanisław Żaryn.

Na co uważać, żeby nie uwierzyć w fake newsa?

Przede wszystkim warto pohamować emocje. Jeśli trafimy w Internecie na bulwersującą czy przerażającą informację, w pierwszej kolejności należy się zastanowić, czy pochodzi z wiarygodnego źródła. Obrazki czy posty na Facebooku powinniśmy traktować nieufnie – są jak plotka, którą każdy może podać dalej. Szukajmy informacji na oficjalnych stronach rządowych i w dużych serwisach informacyjnych – tam jest najmniejsza szansa trafić na fake newsa. Zanim podamy jakąś wiadomość dalej, np. udostępniając obrazek, upewnijmy się, czy jest prawdziwa – sprawdźmy, czy na ten temat pisały coś media. Jeśli nie, jest duża szansa, że mamy do czynienia z fake newsem. Jeśli już taki post udostępniliśmy, należy go usunąć.

– Warto sobie uświadomić, że świadoma dezinformacja stanowi broń we współczesnym świecie! – przestrzega policja. – Przekazując takie niesprawdzone informacje, możecie stać się narzędziem w rękach ludzi, którzy świadomie tworzą fake newsy i za ich pomocą biorą udział w wojnie!

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tak twarda propaganda Kremla dociera pod małopolskie strzechy. Pod Andrychowem skłóciło to rodzinę - Gazeta Krakowska

Wróć na wadowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto