MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Adam Frączek, kapitan Kalwarianki, jak „uniwersalny żołnierz”. Na każdej pozycji perfekcyjnie wykona swoją robotę

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Adam Frączek, kapitan Kalwarianki, potrafi zagrać na każdej pozycji
Adam Frączek, kapitan Kalwarianki, potrafi zagrać na każdej pozycji Jerzy Zaborski
Rozmowa z 36-letnim ADAMEM FRĄCZKIEM, kapitanem i zarazem członkiem zarządu klubu Kalwarianki, która awansowała do IV ligi piłkarskiej

Patrząc na metrykę, to chyba nie pierwszy pana awans wywalczony na piłkarskie salony w Małopolsce…

To już drugi awans z kalwaryjskim klubem, którego jestem wychowankiem. Wcześniej dokonałem tego pod wodzą Krzysztofa Hajduka, w 2013 roku. Awans do czwartej ligi świętowałem także w Tempie Białka. Wcześniej na szczeblu wojewódzkim występowałem w barwach Iskry Klecza Dolna oraz Sosnowianki Stanisław Dolny. Zawsze były to awanse i występy w czwartej lidze, w której obowiązywał podział na grupy zachodnią i wschodnią. Po raz pierwszy będę walczył w małopolskiej elicie, w której zagrają wspólnie zespoły z całego województwa.

Skoro jest pan wychowankiem Kalwarianki, to przez ile lat jest już z nią związany?

Z przerwami uzbierało się tego już 15 lat. Po ożenku wyjechałem ze swoją lepszą połówką do Anglii. To było bodaj w 2008 roku. Spędziłem pięć lat na wyspach, gdzie także bawiłem się w futbol, w tamtejszej klasie okręgowej. Dwa treningi w tygodniu pozwalały mi grać bez większych kłopotów.

Który z awansów był trudniejszy, ten obecny, czy może któryś z wcześniejszych?

Wydaje mi się, że pierwszy, kiedy o prymat walczyliśmy z Unią Oświęcim. Tym razem zdecydowanie zdominowaliśmy rozgrywki, choć przez całą jesień, przez remont naszego boiska, musieliśmy grać na wyjazdach. Paradoksalnie na obcych boiskach grało nam się łatwiej. Wiosną, u siebie, każdy rywal przyjeżdżał z nastawieniem na obronę własnego przedpola. Mimo to, udawało nam się złamać przeciwników.

Zawsze występował pan na lewej obronie?

Pod wodzą Krzysztofa Wądrzyka zostałem ustawiony na tej pozycji. Przy pierwszym awansie Kalwarianki występowałem w ataku. Każdy trener miał na mnie jednak swój pomysł.

Trochę różne pomysły mieli na pana trenerzy, czasem nawet skrajne. Gdzie grało się lepiej?

Szkoleniowcy mówili o mnie „uniwersalny żołnierz”. Potrafię zagrać wszędzie. Występowałem także w pomocy, ale mogę powiedzieć, że właśnie na lewej obronie czuję się najlepiej.

Występy na boku obrony wymagają od zawodnika szybkości, a – nie chcąc zaglądać w metrykę – bliżej panu do... piłkarskiej emerytury.

Spokojnie, wciąż potrafię wygrać pojedynki biegowe z o wiele młodszymi od siebie przeciwnikami. Był okres, kiedy grę w piłkę nożną łączyłem z biegami przełajowymi. Na treningu biegowe dojeżdżałem do Krakowa. Przed wyjazdem z kraju postawiłem już tylko na futbol. To dlatego jestem jeszcze z gatunku tych zawodników, którzy nie mieliby problemów z rozegraniem dwóch spotkań jednego dnia, bez dłuższego odpoczynku.

Występy na lewej obronie nie przeszkodziły panu w strzelaniu goli. Ile się ich uzbierało w sezonie 2021/22?

W zakończonym właśnie sezonie siedem razy wpisałem się na listę strzelców. Udało mi się ustrzelić nawet dwa dublety. Pierwszy jesienią, w meczu przeciwko Sokołowi Przytkowice natomiast w rundzie wiosennej przeciwko Nadwiślaninowi Gromiec, zaliczanemu do czołówki klasy okręgowej zachodniej Małopolski.

Jest gol, który szczególnie utkwił panu w pamięci?

Reprezentując barwy Tempa Białka, w meczu przeciwko Garbarzowi Zembrzyce, zdobyłem gola z połowy boiska. Posłałem piłkę w samo „okienko”.

Czy w pana rodzinie jest nadzieja na kontynuację sportowych tradycji?

Dziesięcioletniego syna nie ciągnie do sportu. W prywatnej szkółce pływackiej trenuje natomiast o dwa lata starsza córka i widzę, że ma do pływania smykałkę. Kiedyś chciałem się z nią ścigać. Zostawiła mnie na całą długość basenu. Więcej w szranki z nią już nie stanę (śmiech).

Jest pan filarem defensywy, która w minionym sezonie 2021/22 spisała się znakomicie.

Tylko 20 stracony goli w całym sezonie pokazuje, że nasz zespół był dobrze funkcjonującą maszynką, w której nie było słabych punktów. Zatem to nie była tylko zasługa bloku defensywnego, choć to głównie na nim spoczywa zabezpieczenie tyłów. Nie tylko ja, ale także moi koledzy są gotowi na nowe wyzwanie, którym bez wątpienia będzie gra w nowej, jednej grupie czwartej ligi. Jako członek zarządu mam świadomość, że musimy dobrze policzyć fundusze, żeby nieco zwiększyć kadrę. Mam jednak nadzieję, że po sukcesie, jakim jest powrót w szeregi czwartoligowców, będzie moda na Kalwariankę nie tylko w naszej gminie.

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na wadowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto