Tragedia w Sułkowicach wydarzyła się w domu jednorodzinnym przy ul. Zbożowej. Mieszkał w nim Krzysztof z żoną Magdą, dwiema córkami, 8-letnią Kingą i 6-letnią Joanną oraz 77-letnią mamą. Na parterze spała najstarsza kobieta. To właśnie obok jej pokoju, w kuchni, wybuchł pożar.
- Prawdopodobnie doszło do zwarcia w instalacji elektrycznej - mówi Buldończyk. I relacjonuje: - Wszyscy byli już w łóżkach. Mama też spała. Koło godz. 22.20 wybiegła przed dom krzycząc, że się pali.
77-latka nie zdołała wydostać się przez drzwi pokoju, bo już się paliły. Wyskoczyła przez okno. Jej krzyki obudziły syna z góry i jego żonę. Płomienie trawiły już wtedy parter, a gęsty, trujący dym gromadził się na piętrze.
- Widziałem jak Magda wybiegła na balkon zaczerpnąć powietrza. Coś do mnie krzyczała, ale zupełnie nie rozumiałem co. Pobiegła po córki - opowiada Buldończyk.
Po kilku chwilach była z nawpół przytomną Asią na balkonie. Rzuciła dziecko w dół, w ręce szwagra i znowu przepadła w czarnym dymie. - Widziałem, jak bardzo jest słaba, ale za wszelką cenę chciała ratować Kingę. Już nie wróciła na balkon - mówi łamiącym się głosem.
Straż pożarna przyjęła zgłoszenie o pożarze o godz. 22.38. Pierwsi na miejscu byli druhowie z miejscowego OSP.
- Strażacy chcieli wydostać ze środka Magdę wchodząc po drabinie, ale to się nie udało i musieli iść przez środek domu - opowiada pan Henryk. - Zdołali dotrzeć na piętro. Po Kingę nie mogli już wrócić, bo nie mieli butli z tlenem.
8-letnią dziewczynkę wynieśli dopiero strażacy z jednostki ratowniczo-gaśniczej w Andrychowie, wyposażeni w aparaty tlenowe. Znaleźli nieprzytomną Kingę leżącą w łóżku.
- Przez 15 minut prowadzili reanimację, którą później kontynuowali ratownicy z pogotowia - mówi Antoni Hutniczak, dowódca andrychowskiej jednostki. - Niestety, dziewczynki nie udało się uratować. Siedmiu innym osobom, w tym trzem strażakom, także udzielono pomocy - dodaje.
Dziewczynka prawdopodobnie zatruła się tlenkiem węgla lub toksycznymi oparami, które powstają w wyniku spalania się m.in plastików, paneli.
- Mają tak toksyczne składniki, że wystarczy zaledwie kilka wdechów, aby stracić przytomność - wyjaśnia Hutniczak.
Rodzina, która nadal przebywa w szpitalu, nie została jeszcze przesłuchana. Lekarze nie wyrażają na to zgody ze względu na ich stan zdrowia. Po powrocie ze szpitala 77-latka zamieszka u córki. Pan Krzysztof z żoną i córką zatrzymają się zapewne u brata. Odbudowa domu potrwa - zostały gołe ściany.
- Musimy się teraz zjednoczyć i pomóc im przez to przejść - mówi pan Henryk. - Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, w jakim stanie jest brat, skoro mnie, wujkowi, ciężko wejść do tego pokoju, gdzie swoje królestwo miała Kingusia. Wszystko tu ją przypomina - mówi płacząc.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?