FLESZ - Ogród na balkonie
Pracownia Koronkarnia nie jest wielka, za to przytulna. Gospodyni, Ewa Szpila na widok gości podrywa się, pokazuje, opowiada, opisuje wystawione prace. W zasadzie powinno się powiedzieć, że dzieła sztuki. I nie ma w tym cienia przesady.
Koronki dzielą się na dwie grupy
- Koronki dzielą się na prawdziwe o rzekome – wyjaśnia. - Prawdziwa to taka, na sprucie której potrzebujemy mniej więcej tyle czasu, ile poświęciliśmy na jej przygotowanie. Przy rzekomych koronkach wystarczy do tego pociągnąć za jedną nitkę i jest po sprawie – dodaje.
Od razu dodaje: rzekoma koronka to na przykłada taka robiona szydełkiem czy na drutach. To, że nie wywodzi się z bębna, nie oznacza, że jest gorsza, tylko po prostu inna, często bardzo misterna.
Pani Ewa preferuje klocki, bęben i nici. Koronki, które wychodzą spod jej ręki, projektuje sama. I myli się ten, kto sądzi, że idzie na łatwiznę. Sztuka bowiem tkwi w tym, by wzór zaprojektować tak, by było, jak najmniej łączeń, odcięcia nici, a co za tym idzie węzełków.
Wszystko to trudno zamaskować, poza tym burzy się koronkowa harmonia: jakaż to przyjemność, gdy weźmiemy taką do ręki, przejedzie palcami i poczuje gładkość…
- Pewnie, że są wzory, gdy odcięć nitki i supełków nie da się uniknąć – przyznaje.
Ekologiczna koronka w sukni ślubnej
Pewnie niewielu, nawet spośród bobowian wie, że pani Ewa współpracowała z projektantką ekologicznej mody ślubnej. Wyjaśnijmy od razu, w czym rzecz. Otóż ekologiczna moda w tym wydaniu to materiały jak najbardziej naturalne.
- Najkrócej ujmując, żaden jedwabnik nie stracił życia – mówi z uśmiechem.
Co to oznacza dla koronek? Ano tyle, że nici, z których były wykonane, nie były tak delikatne, jak zazwyczaj. Nieco inna ich struktura determinowała konieczność nieco innej pracy.
- Dostawałam kawałek materiału, wykrój i dostosowywałam do niego koronkę zarówno jeśli chodzi o kolor, jak i fakturę – tłumaczy.
Wedle bowiem jej definicji, koronka to nici i nic.
- Nic obszyte nićmi – śmieje się.
Ma też prywatną jednostkę miary, jeśli chodzi o długość nitki nawiniętej na klocek – jeden mach. Uwaga! Ów mach nie ma nic wspólnego z jednostką w fizyce. U niej „mach” to długość, która mieści się pomiędzy rozłożonymi ramionami.
- To więc mocno subiektywna wielkość – śmieje się.
W fachu, a tak naprawdę w sztuce koronczarskiej siedzi od ćwierćwiecza. Jak mówi, w stosunku do rodowitych bobowianek, mistrzyń koronki, to jest jeszcze młoda. I w sumie to ma rację – wszak przywołane, koronkami zajmują się nierzadko od pięćdziesięciu, sześćdziesięciu lat. W jej przypadku nie czas, ale niespotykany talent zrobił z niej mistrzynię. Bo koronka to nie tylko serwetka i obrus, ale choćby biżuteria. Każda kobieta, która ją wybierze i pójdzie na bal, ma stuprocentową pewność, że będzie obiektem zazdrości i nie ma najmniejszych szans, by spotkała inną panią, w takiej samej ozdobie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?