Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nic nowego, czyli MKS Andrychów marzenia o grze za zapleczu ekstraklasy siatkarzy musi odłożyć o kolejny rok. I tak jest od kilku już lat

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
MKS Andrychów zajął ostatnie miejsce w pierwszym turnieju barażowym, którego stawka był awans na kolejny stopień walki o prawo gry na zapleczu ekstraklasy. Porażka andrychowian oznacza dla nich koniec sezonu i odłożenie marzeń o występach w pierwszej lidze o kolejny rok. Do dalszej walki awansowały AZS Częstochowa i Karpaty Krosno.

W pierwszym meczu andrychowianom przyszło się potykać przeciwko gospodarzom turnieju, miejscowej Arce. Skończyło się porażką MKS 2:3 (25:22, 17:25, 25:21, 22:25, 15:17).

Andrychowianie w premierze turnieju przekonali się, że w turnieju o końcowym wyniku liczą się detale. Prowadząc w meczu 2:1, w czwartej odsłonie prowadzili już 10:5 i nic nie wskazywało na niekorzystny dla nich rozwój wypadków.

- Wystarczyły dwa błędy i coś w naszej maszynce się zacięło – twierdzi Dariusz Syguła, trener andrychowian. - Rywalizacja przeciągnęła się do dogrywki, a w jej końcówce także prowadziliśmy, ale ostatecznie to rywale, na przewagi, przechylili szalę na swoją stronę.

Porażka w tak pechowych okolicznościach mogła zostać w głowach andrychowian na kolejne spotkanie, a było ono bardzo trudne. Przyszło im się mierzyć z rywalem z ligowego podwórka w grupie śląskiej – AZS Częstochowa. Skończyło się porażką MKS 0:3 (15:25, 25:27, 20:25).

- W pierwszym i ostatnim secie rywale byli od nas zdecydowanie lepsi, ale dobra postawa drugiej partii to za mało, żeby myśleć o wygranej – uważa trener Syguła. - W najważniejszych momentach sezonu los nas nie oszczędza. W połowie spotkania kontuzji kolana nabawił się Kornel Przystał i już do końca turnieju nie mogliśmy z niego korzystać.

W ostatnim dniu turnieju rywalem andrychowian były Karpaty Krosno, wicelider grupy podkarpackiej. Mimo dwóch porażek, MKS wciąż miał szansę awansu do kolejnego barażu o pierwszą ligę. Warunek był jeden, musiał wygrać w trzech setach. Skończyło się porażką 1:3 (27:29, 25:22, 23:25, 20:25).

- Tymczasem przegranie pierwszego seta przesądziło ostatecznie nasz los. Wiadomo, że granie pod presją wyniku, meczu ostatniej szansy, nie pomagało zawodnikom – zwraca uwagę andrychowski szkoleniowiec. - Wobec zamknięcia drogi do awansu, od drugiego seta dałem pograć wszystkim zawodnikom, a los wykluczył nam z gry kolejnego zawodnika, Macieja Maryona.

Który to już przegrana batalia?

W Andrychowie powoli zaczynają tracić nadzieję, że kiedykolwiek uda im się awansować na zaplecze ekstraklasy. Kibice zaczynają się gubić w wyliczeniach przegranych sezonów. Wszak andrychowianom nie udało się awansować nawet wtedy, kiedy we własnej hali grali turniej finałowy.

- Może baraże o pierwszą ligę są naszym przekleństwem, ale przed rozpoczęciem turnieju nikt o tym nie myśli. Zakładaliśmy przejście do dalszej fazy baraży – podkreśla Dariusz Syguła. - Moim zdaniem, kluczowe dla losów całego turnieju było pierwsze spotkanie. Wygrywając je, zupełnie inaczej podchodzi się do kolejnych pojedynków. Zakończyliśmy sezon i tego nie zmienimy.

Tydzień po barażach szkoleniowiec dał zawodnikom wolne. Do końca kwietnia zaplanował okres roztrenowania. Wtedy też będzie czas głębokiej analizy porażki w Chełmie i strategii na kolejny sezon.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na wadowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto