Nasz komentarz. Czy wytrzymamy w tym roku bez kolędy? Czy wytrzyma to Kościół?

Biskupi boją się, i słusznie, że krążący po domach i mieszkaniach, w towarzystwie ministrantów, księża mogą albo narazić się na zarażenie covidem, albo sami przynieść wiernym niemiły prezent. Generalnie rekomendowane jest organizowanie zamiast tradycyjnej kolędy - mszy w kościele dla każdego z rejonów parafii oraz zachęcanie wiernych, by w swoich domach odmówili wspólnie modlitwę o błogosławieństwo.

Jest jednak poważny problem, który może mieć kluczowe znacznie dla tzw. trzeciej fali pandemii. Otóż na „wyraźne życzenie poszczególnych rodzin można odpowiedzieć indywidualnymi odwiedzinami z zachowaniem norm sanitarnych” - piszą biskupi w swoim oświadczeniu.

To furtki do, być może zbyt szerokiej, interpretacji tych zaleceń.

No bo co się stanie, gdy bogobojni mieszkańcy Małopolski jak jeden mąż, tłumnie, zażyczą sobie „wyjątkowej” wizyty kapłana? Szczególnie w sołectwach odmowa jednej rodzinie kolędowania a innej nie, może wręcz wywołać konflikty sąsiedzkie. Dobrze wiemy przecież jak nasze babcie potrafią być zazdrosne o atencję u księdza proboszcza.

Poza tym, jak komuś ksiądz kolędy odmówi, to podpadnie parafianom. Nie odmówi też źle, bo może zachorować. To problem kapłanów.

Nam pozostaje wierzyć w rozsądek Polaków, który już nieraz uratował nas w historii z tarapatów.

Jest jeszcze jeden problem, mniej duchowy.

W bogatych parafiach kolęda przynosiła co roku nawet kilkaset tysięcy złotych dochodu, w mniej zamożnych - kilkadziesiąt tysięcy złotych z puli „co łaska”. Według statystyk dla wielu parafii była to nawet jedna trzecia rocznych przychodów...

FLESZ - 29. finał WOŚP przełożony