23-letni Damian Kowalczyk, pomocnik Beskidu Andrychów, mógł zostać bohaterem derbów zachodniej Małopolski przeciwko libiąskiej Janinie (0:0). Po jego atomowym strzale piłka trafiła w spojenie słupka z poprzeczką. Jednak nie tylko dlatego mówi się o nim, że ma „dynamit w nogach”.
Czego zabrakło w tej sytuacji do pełni szczęścia? - Uśmiechu fortuny. W sytuacji, w której wszystko zdarzyło się w ułamkach sekund, niczego nie można było poprawić. Może, gdybym stał metr dalej, piłka wylądowałby w „okienku” bramki - analizuje zawodnik.
Jest wychowankiem wadowickiej Skawy, ale w swojej nabierającej barw seniorskiej przygodzie z piłką zaliczył kilka czwartoligowych klubów: Halniaka Maków Podhalański, Przeciszovię, Iskrę Klecza. Latem, razem z trenerem Krzysztofem Wądrzykiem, trafił do Beskidu. - Trzecia liga jest dla mnie nowym doświadczeniem. Zwłaszcza w realizacji taktyki jest przeskok w porównaniu do niższych szczebli - uważa piłkarz Beskidu.
Wcześniej długo był zawodnikiem od strzelania goli. - Jednak już w Kleczy to się zmieniło - tłumaczy Damian Kowalczyk. - Trener przekwalifikował mnie na pomocnika. Tak jest też w Andrychowie, gdzie od strzelania bramek są Przemek Knapik i Tomek Moskała. Przeciwko Janinie w końcówce trener przesunął mnie do ataku, ale nie udało mi się zdobyć gola. Jednak moje zadanie na skrzydle też jest bardzo ważne. Trenerzy zawsze mówili mi, że jednym z moich atutów jest szybkość, więc chcą wykorzystać mój „dynamit” w nogach. W Beskidzie pracuję głównie na kolegów, ale przecież nic nie stoi na przeszkodzie, bym także strzelał bramki. Gra na skrzydle kosztuje sporo sił, ale mi ich nie zabraknie, zapewniam.
Jesienią ma na koncie dwa gole, więc wkupił się już w trzecioligowe boiska.
- Dobry był dla mnie mecz na Szreniawie, gdzie nie tylko strzeliłem bramkę, dającą nam prowadzenie, ale także wypracowałem karnego, dzięki właśnie szybkości i w konsekwencji zgubieniu rywala, który musiał mnie wyciąć. Szkoda, że koledze nie udało się wykorzystać “jedenastki” i tylko zremisowaliśmy 2:2 - wspomina pomocnik Beskidu. - Drugą bramkę zdobyłem w konfrontacji z Bochnią, pierwszą w zwycięskim meczu 3:0.
Najlepszy okres miał w ostatnim sezonie w Skawie, strzelając w 9 meczach 7 goli. - Mam w przygodzie z piłką małe sukcesy, bo - jeszcze w barwach Skawy - na czwartoligowych boiskach zdobyłem cztery bramki w przegranym przez wadowiczan meczu z Karpatami 4:6. Sieprawianie zresztą mi „leżą”, bo sezon wcześniej, kiedy Skawa była w czołówce IV ligi, strzeliłem im trzy gole, w wygranym przez nas spotkaniu 4:2 - wspomina.
Najwierniejszym kibicem jest Żaneta, do której podbiega zaraz po każdym spotkaniu, żeby podziękować jej za wsparcie.
MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?