Nasi reporterzy wybrali się do rodziców małego chłopca. Jego mama, pani Patrycja, ze szczegółami opisała nam długą drogę, jaką przebył jej synek.
Kamil niepostrzeżenie zszedł po schodach budynku przedszkola, które mieści się na drugim piętrze. Wyszedł głównym drzwiami. Później przeszedł przez ruchliwą drogę krajową nr 52 na trasie Kalwaria - Wadowice. To prawdziwy cud, że już tu nie został potrącony przez pędzące samochody.
Następnie przedostał się przez mostek prowadzący nad stromymi brzegami strumyka. W końcu dotarł do niestrzeżonego przejazdu kolejowego. Potem półtora kilometra szedł wąską, krętą drogą w stronę domu. - Gdy zadzwoniono do mnie ze szkoły, byłam na spacerze z dwuletnim synkiem. Byłam przerażona. Nie wiedziałam co robić. Pobiegłam do domu. A tam przed drzwiami stał mój zapłakany syn - opowiada pani Patrycja, mama Kamila.
Kobieta nie wierzy w zapewnienia, że przedszkole na zniknięcie chłopca zareagowało natychmiast. - Zanim on przyszedł do domu, to z pewnością minęło pół godziny, a nie da się stwierdzić jak długo stał pod drzwiami - mówi matka chłopca. Jak tłumaczy, dyrekcja powinna też powiadomić o zniknięciu Kamila policję, ale tego nie zrobiła. Kobieta nie może też zrozumieć w jaki sposób chłopiec w ogóle wyszedł z przedszkola. Kamil zachorował i jest na antybiotykach. Możliwe, że pracownicy przedszkola usłyszą zarzut narażenia chłopca na niebezpieczeństwo utraty życia.
60 tysięcy złotych do wygrania. Sprawdź jak. Wejdź na www.szumowski.eu
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?