Na ostatniej sesji Rady Miejskiej w Bieruniu pojawili się niecodzienni goście, i chyba najmłodsi, jakich ta sala pamięta. Aby uzmysłowić radnym, jak bardzo w mieście potrzebny jest żłobek i dopłaty dla dzieci do niego uczęszczających, młodzi rodzicie z Bierunia na obrady rady przyszli wraz ze swoimi kilkunastomiesięcznymi pociechami. Te, nie do końca świadome, że właśnie ważą się ich losy, nie zdołały jednak swoją obecnością przekonać radnych do zmiany decyzji.
Żłobek w Bieruniu: Dopłata to tylko 100 zł
Ci uchwalili dopłatę do jednego dziecka w żłobku w wysokości 100 zł. Choć rodzice wnioskowali o 400 zł. Bo miesięczny koszt utrzymania malucha w placówce to nawet 1 tys. zł miesięcznie wraz z wyżywieniem.
Więc, jak podkreślali rodzice, niewiele osób będzie stać na to, aby ze żłobka skorzystać.
Żłobek w Bieruniu zacznie działać od 1 marca, miejsc jest 30, dzieci już teraz jednak spędzają w nim czas. - Teraz przychodzą z rodzicami, aby się przyzwyczaiły do nowego miejsca - mówi Ewa Stec-Dobrzyńska, dyrektorka żłobka, która dwie inne placówki prowadzi już w Tychach.
Bieruński żłobek również jest prywatny, powstał w nowym budynku przy ul. Kościelnej w Bieruniu Nowym. Rodzice warunkami są zachwyceni, ale przyznają, że bez pomocy miasta trudno będzie sobie na niego pozwolić.
- To jest nowy lokal, ogrodzony, z dużymi oknami, ogrzewaniem podłogowym, standard jest bardzo wysoki - mówi Ewa Pitner-Wróblewska, jedna z matek, która dziecko do żłobka zapisała.
Ma żal do władz miasta, że zdecydowały się tylko na stuzłotową dotację, podczas kiedy inne miasta dokładają nawet 700 zł do dziecka. Tak jak ma to miejsce w Żorach. 400 zł dopłaca Chorzów. Tychy zwracają rodzicom 50 proc. kosztów pobytu dziecka w żłobku, ale do kwoty 400 zł. Dlatego rodzice z Bierunia mają powody do rozczarowania. Adam Rozmus, przewodniczący Rady Miejskiej przekonywał, że dotacja jest taka, na jaką miasto stać. - Wasz głos jest zrozumiały, ale proszę zrozumieć naszą odpowiedzialność za finanse Bierunia - przekonywał na sesji.
Krystian Grzesica, burmistrz Bierunia, na zarzuty rodziców o brak zrozumienia ich sytuacji ripostował, że radni również mają dzieci. - To nie jest tak, że w radzie zasiadają same osoby bezdzietne i single, które nie wiedzą, jak dzieci wychować. My nie obniżamy dotacji, która już jest, nie zamykamy istniejącego żłobka. To nie jest tak, że rodzice mieli skalkulowane koszty, a teraz miasto się z czegoś wycofuje - przekonywał. - Choć wiem, że dotacja 100 zł, nie satysfakcjonuje rodziców - dodał.
Winą za rozbudzone nadzieje młodych mam i ojców obarczył swojego poprzednika Bernarda Pustelnika. - To poprzedni burmistrz obiecał dofinansowanie w wysokości 400 zł, chociaż to nie była jego kompetencja, tylko Rady Miejskiej - grzmiał burmistrz. Zaznaczył jednak, że 100 zł nie jest kwotą ostateczną, i w kolejnych miesiącach, jeśli będą dodatkowe pieniądze w budżecie, zostanie zwiększona. Dyrekcja żłobka i rodzice nie mają jednak zamiaru liczyć wyłącznie na pomoc miasta i o dotację chcą aplikować w ramach funduszy unijnych. Bo bez jakiejkolwiek pomocy nawet połowa rodziców może zrezygnować ze żłobka.
Jak mówi Ewa Pitner żłobek to jedyna szansa dla pracujących matek. - Nie wszyscy mają babcię na miejscu, bez żłobka wiele matek będzie musiało zrezygnować z pracy, a powrót do niej jest bardzo trudny - przekonuje.
Czy miasto powinno dotować dzieci w żłobku? Jaką kwotą? Czekamy na Wasze opinie
Jak przygotować się do rozmowy o pracę?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
