Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kalwaria Zebrzydowska, Wadowice: walczą o prawo głosu na sesjach rady miasta

Robert Szkutnik
Grupa mieszkańców Wadowic plakat o tej treści przyniosła m.in. na sesję rady w szkole na ul. Wojtyłów
Grupa mieszkańców Wadowic plakat o tej treści przyniosła m.in. na sesję rady w szkole na ul. Wojtyłów fot. Krzysztof Cabak
Batalia o wolność słowa na sesjach rady miasta zaczęła się w Kalwarii Zebrzydowskiej jesienią 2011 roku. Wówczas to Tomasz Baluś, właściciel kalwaryjskiego portalu NaszaKalwaria oraz Jerzy Rojek szef Obywatelskiej Organizacji Strażniczej Watch Dog i jeszcze Rafał Łęczyński zaczęli domagać się prawa głosu na sesjach. Poparli ich niektórzy mieszkańcy. Utworzono nieformalną grupę Inicjatywa§18, która domagała się zmian w porządku obrad na sesjach rady.

Kalwarianie walczą

Pomysł zrodził się po jednej z sesji rady miejskiej, kiedy to doszło jak wspomina Rojek, do kuriozalnych sytuacji. - Mieszkańcy, by móc zabrać głos na sesji, potrzebowali do tego aż zgody i głosowania radnych - mówi Jerzy Rojek.

Bo chociaż w praktyce sesje rady gminy, rady powiatu i sejmiku wojewódzkiego są jawne i dostępne dla wszystkich obywateli i każdy może przyjść i obserwować ich przebieg, to już zabranie na nich głosu nie wszędzie jest możliwe. W wielu gminach to przewodniczący rady dopuszcza gości z sali do wypowiedzi i to od jego woli zależy, kto będzie mógł zabrać głos. Tak było również w Kalwarii Zebrzydowskiej. - Prowadziło to do niejasnych czasem sytuacji, kiedy z uzyskaniem zgody bywał problem - mówi Tomasz Baluś, pomysłodawca inicjatywy.

Członkowie Inicjatywy zaproponowali wówczas, aby do § 18 Statutu Gminy, dodać kolejny punkt: "wolne wnioski i interpelacje mieszkańców". Taka zmiana miał ich zdaniem potwierdzić konstytucyjne prawo do wolności słowa i wypowiedzi wszystkich mieszkańców obecnych na sesjach rady miasta. Działania podjęte przez członków grupy Inicjatywa§18, spotkały się z przychylnością nie tylko mieszkańców gminy, wzbudziły też duże zainteresowanie mediów oraz stowarzyszeń, które wspierają budowę społeczeństwa obywatelskiego, m.in. Fundacji im. Stefana Batorego i Stowarzyszenia Szkoły Liderów.

- Zmiana statutu gminy to niełatwe i niepopularne zadanie. Pomysłodawcy "Inicjatywy§18" są jednymi z nielicznych, którzy próbują tego dokonać - mówiła wówczas mediom Iwona Ciećwierz ze Szkoły Liderów. - Gdyby im się udało, byłby to jeden z nielicznych wyjątków w całej Polsce. Pomysłodawcy inicjatywy byliby przykładem dla innych, którzy także mogliby wyjść z podobną inicjatywą do swoich samorządów - wyjaśniała.

Jednak wbrew obawom udało się osiągnąć kompromis. Przewodniczący Rady Miejskiej Tadeusz Wilk do porządku obrad wprowadził punkt "Zapytania mieszkańców miasta i gminy Kalwaria Zebrzydowska". Jak zapewnił przewodniczący i radni, takie rozwiązanie miało być rozwiązaniem przejściowym, do czasu gdy odpowiedni zapis zostanie wprowadzony na stałe do Statutu Gminy Kalwaria Zebrzydowska. Stało się inaczej.

- Cieszyliśmy się niedługo, bo chyba tylko przez trzy kolejne sesje rady można było zadawać pytania, potem w czerwcu ubiegłego roku przywilej ten cofnięto - mówi Tomasz Baluś. Zrobiono to w przeddzień przypadającego wtedy Święta Samorządu. Baluś dodaje, że ludzie przychodzili na sesje może i po to, żeby się wyżalić, ale przychodziło ich więcej niż zwykle, a to się powinno liczyć zważywszy na fakt, że sesje często odbywają się w czasie, kiedy mieszkańcy są w pracy.

Jak wyjaśnił przewodniczący rady Tadeusz Wilk punkt obrad jednak wykreślono, gdyż takie wskazówki otrzymał na szkoleniu jakie zorganizowano dla samorządowców w Katowicach. Tłumaczył również, że tę decyzję podjął wspólnie ze swoimi zastępcami - Piotrem Janusiewiczem i Piotrem Kumorem.

Wadowice nie gorsze

W Wadowicach o niedostatkach nowej samorządowej demokracji mówiło się wśród mieszkańców od lat. Za każdym razem liczono, że po wyborach się coś zmieni. Jednak i tutaj władza coraz bardziej oddalała się od obywateli. Mimo że miastem rządzą ludzie wywodzący się z Solidarności, a przewodniczący rady miejskiej jest zarazem przewodniczącym wadowickiej Solidarności.
Tu równie trudno zabrać głos na sesjach jak w pobliskiej Kalwarii.

Jak skarżyli się mieszkańcy, kto zadaje niewygodne pytania, ten zostaje okrzyknięty wrogiem demokracji i Kościoła. Pewnie dlatego hasło do rewolty dały siostry Anna i Zofia Siłkowskie, w których domu Karol Wojtyła, późniejszy papież, był częstym gościem. Ich o antyklerykalizm posądzić trudno. W kwietniu 2011 roku na ich kamienicy zawisł baner wskazujący na mankamenty lokalnej demokracji.

One są także wśród założycieli stowarzyszenia Inicjatywa Wolne Wadowice. Jak twierdzą członkowie tej organizacji oraz radni miejscy będący w opozycji do obecnych władz miasta i gminy, nawet im trudno uzyskać odpowiedzi na pytania oficjalnie stawiane w czasie sesji rady miasta.

- Mieszkańcy apelują o możliwość zabierania głosu, co już jest wpisane w regulamin rady miejskiej, ale Zdzisław Szczur nie zamierza go przestrzegać - wyjaśnia Mateusz Klinowski, lider IWW. Dodaje, że ostatnio pojawiła się również inicjatywa umożliwienia mieszkańcom bezpośredniego zgłaszania projektów uchwał. Grupa radnych opozycji zredagowała wspólnie oparty na tej inicjatywie projekt zmian w statucie gminy Wadowice.

Dotychczas, aby zgłaszać uchwały w gminie, wystarczy poparcie pięciu radnych, którzy mają inicjatywę uchwałodawczą. Jakie rozwiązanie jest więc lepsze, pytają przeciwnicy zmian. Zapominając, że czasem w radach nie ma wcale opozycji i nie ma komu zgłosić wniosku. W Wadowicach było już tak, że w radzie miasta był tylko jeden radny opozycji, i nie mógł nawet przegadać pozostałych.

Z kolei ponad stu mieszkańców Wadowic zaapelowało do burmistrz Ewy Filipiak o publiczne spotkanie z mieszkańcami. Ich wniosek przedstawiła w magistracie radna Janina Kamińska z SLD.

Poszerzenia ram demokracji lokalnej domaga się więcej osób. W ubiegłym tygodniu zorganizowano w tej sprawie spotkanie z inicjatywy "blogerów obywatelskich" o pseudonimach Dziadunio, Obywatel Wadowic i Pałacowy Bajkopisarz. Uczestniczyli w nim także radni z SLD oraz z PO. Jeden z nich wskazuje na przyczyny nieporozumień. - Praprzyczyną "kulejącej" demokracji samorządowej jest, moim zdaniem, przekonanie burmistrz o swojej omnipotencji i obsesyjne wręcz odrzucanie wielokrotnie przeze mnie proponowanego otwartego spotkania z mieszkańcami - mówi Henryk Odrozek radny PO. Dodaje, że na sesjach wszystkie tematy, to tabu, od rewitalizacji rynku, aż po dziurę w jezdni.

Czego żądają
Projekt obywatelskiej uchwały złożony na dzienniku podawczym UM w Wadowicach w ten poniedziałek, a wsparty podpisami sześciu opozycyjnych radnych: Henryka Odrozka (PO), Mateusza Klinowskiego (Wspólny Dom), Pawła Janasa (PO), Janiny Kamińskiej (SLD), Tomasza Ramendy (PO) oraz Andrzeja Petka (SLD) zakłada, że uchwałę będzie mogło zgłosić pod osąd Rady Miasta 200 mieszkańców, którzy podpiszą się pod wspólnym wnioskiem. Takie rozwiązanie działa już np. w Gdańsku. Jednak niektóre sądy administracyjne podważają taką możliwość. Teraz projekt uchwały musi uzyskać większość w 21-osobowej radzie miasta w Wadowicach oraz akceptację wojewody.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wadowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto