Dotacje na sport rozdane. Gmina Wadowice doceniła tylko jeden klub. Reszta dostała znacznie mniej

Dotyczy to szczególnie klubów piłkarskich, które z ogólnej puli na sport dostały najwięcej, bo aż 407 tys. zł. Kwota na siatkówkę to 90 tys. zł, na koszykówkę 55 tys. zł, na pływanie 53 tys. zł i na łucznictwo 35 tys. zł.
Z puli 407 tys. zł na piłkę nożną (czyli na cztery kluby w gminie) prawie 43 proc. zgarnął jeden – MKS Skawa. Można pomyśleć, że kryterium podziału gminnych pieniędzy jest liczba posiadanych drużyn w danym klubie. To jednak fałszywy trop, ponieważ MKS Skawa, LKS Iskra Klecza i LKS Olimpia Chocznia posiadają po cztery drużyny. Tymczasem Skawa otrzymała 180 tys. zł, Iskra 59 tys. zł. Olimpia tylko 33 tys. zł, a Parafialny Uczniowski Klub Sportowy Karol (7 drużyn) – 43 tys. zł.
Może decydujące są zatem osiągnięcia piłkarzy? Też nie, ponieważ z tych, które dostały gminne pieniądze, najlepiej klasyfikują się zawodnicy Karola, najgorzej Skawy.
W tej sytuacji część radnych pyta, czy związku z podziałem dotacji nie ma na przykład fakt, że Zdzisław Szczur, przewodniczący Rady Miejskiej w Wadowicach jest także członkiem zarządu MKS Skawa. Mateusz Klinowski, jeden z radnych miejskich, twierdzi, że na decyzje o wysokości dotacji wpływ mają także relacje działaczy z burmistrz gminy Ewą Filipiak. Jego zdaniem przykład właśnie Zdzisława Szczura świadczy, że pieniądze zostały rozdane po koleżeńsku.
– Nie wiem, dlaczego Skawa dostała tyle pieniędzy – mówi Zdzisław Szczur, przewodniczący rady miejskiej oraz członek zarządu klubu piłkarskiego Skawa. – Pula zapewne jest uzależniona od liczby trenerów, grup szkoleniowych. Ja nie miałem wpływu na stawki. Nie przyglądałem się nawet wynikom „rozdania” dotacji, ale skoro tak uznała komisja, to uważam, że stawki są sprawiedliwie podzielone – dodaje.
O przyznaniu pieniędzy i wysokości kwoty decyduje komisja do spraw sportu. Powołała ją burmistrz Wadowic Ewa Filipiak. W skład wchodzą pracownicy urzędu gminy: Marek Brzeźniak – sekretarz gminy, Anna Makuch – kierownik wydziału ogólno-organizacyjnego, Małgorzata Gliwa – inspektor w wydziale ogólno-organizacyjnym, Anna Żmija – specjalista w referacie zieleni i ochrony środowiska, Danuta Dąbrowska – inspektor w wydziale ogólno-organizacyjnym oraz Dorota Oboza – Stowarzyszenie „AGRADO”.
Z decyzją członków komisji o wysokości stawek nie zgadzają się wszyscy członkowie i przedstawiciele klubów, które otrzymały „głodowe” dotacje. – W ubiegłym roku dostaliśmy 63 tys. zł na piłkę nożną, prowadząc 10 grup, a w tym roku 70 tys. zł na 16 grup – mówi Karol Habrzyk z PUKS Karol. – Jak widać z prostego rachunku, w tym roku mamy mniej na działalność o 15 tys. zł. Smutne – dodaje i tłumaczy, że po obliczeniu minimalnych kosztów piłkarze Karola potrzebują 150 tys. zł, aby utrzymać treningi na poziomie, który reprezentują.– Ten rok będzie ciężki. Szkoda, że polityka zagląda w sport dzieci i młodzieży, bo takie odnosimy wrażenie – dodaje Habrzyk.
Z decyzji komisji nie jest także zadowolony Daniel Mastek, prezes klubu Olimpia z Choczni.
– Lepszy rydz niż nic – mówi Mastek. – Trzeba sobie jakoś radzić i trochę pokombinować. 30 tys. zł na cztery drużyny to nie jest dużo, ale na szczęście, w ramach godzin „karcianych” pracują dla naszego klubu nauczyciele wychowania fizycznego i trenują zawodników.
Poprosiliśmy przewodniczącego komisji do spraw sportu Marka Brzeźniaka o wyjaśnienie, skąd taka rozbieżność pomiędzy dotacjami dla klubów. Ten jednak odmówił komentarza. Skierował nas do rzecznika magistratu.
– Wadowiczanie wiedzą, że Skawa jest największym klubem z tradycjami i dlatego otrzymała najwięcej pieniędzy – wyjaśnił rzecznik Stanisław Kotarba.